Drogie Panie, jeżeli macie tendencje do wznoszenia ochów i achów i piszczenia na widok ślicznych małych bobasków... nie odchodźcie od odbiornika!
Przedstawiam Wam Wojtusia a w sumie to Wojtuś przedstawi się Wam osobiście za pomocą tych zdjęć, które będziecie mogły (mogli) zobaczyć w tym wpisie.
"Cześć człowieki... zwłaszcza ta piękniejsza część! Mam na imię Wojtuś (chociaż sąsiadka z boku przechrzciła mnie na Michasia, ale wybaczam jej, w pewnym wieku można mieć problemy z pamięcią i ja to absolutnie rozumiem).
Jest to mój debiut w roli modela, chociaż sesja była już zaplanowana kiedy jeszcze byłem w brzuszku u mojej mamusi i mieliśmy mieć sesję ciążową. I nawet fotografka jechała już do mnie na zdjęcia, ale... postanowiłem przyjść wcześniej o kilka tygodni na ten piękny świat! I nici z sesji! a tyle one planowały, kadry wybierały, ubrania i makijaż... Niezłego psikusa zrobiłem, prawda?
Teraz już jestem prawie dorosły, bo zdjęcia robiliśmy jak skończyłem prawie 7 miesięcy, więc już troszkę poznałem tego świata.
Oprócz Mamy i Taty, w naszym domu jest jeszcze kot Cezar (który też został przechrzczony przez fotografkę na Leona, ale jak się możecie domyślić, moja urocza sąsiadka i fotografka, to matka i córka, więc u nich to rodzinne). Bardzo lubię mojego kociego przyjaciela, tylko on się strasznie mnie boi... Ucieka ode mnie łobuz jeden, ale jak tylko podrosnę, to nauczę go bawić się ze mną! Całe szczęście, że udało się go złapać na 2-3 zdjęciach, bo od fotografki też ucieka jak ode mnie, ale ona próbowała go głaskać, ale on nie lubi obcych... w sumie domowników czasami też nie... Ale takie jest prawo kota.
A nasza sesja też śmieszne wyglądała. Co ta moja mama z Agą wyrabiały, żebym się uśmiechnął do aparatu! Nawet specjalnie czekały aż zrobię drzemkę i się najem, żebym miał dobry humor. Ale nic z tego, wiedziałem, że coś się szykuje, bo mama w ciągu tygodnia specjalnie mnie stroiła! A ja wiem, że to coś oznacza i miałem rację. Jakaś paparazzi mnie fotografowała z każdej strony! Byłem dzielny i walczyłem wachlarzem swoich specjalnych min! Ale jak odkładała aparat i brała mnie na ręce, to powiem Wam, że bardzo miła z niej dziewczyna i cieszę się, że będziemy się czasami widywać przy okazji wizyt u jej rodziców.
Ale w końcu pozwoliłem jej zrobić kilka zdjęć... Widziałem, że Tata się poddał i sam pozował, to postanowiłem razem z nim przecierpieć te kilkadziesiąt minut przed obiektywem Agi, żeby moja Mamusia była szczęśliwa, bo bardzo lubię jak się do mnie uśmiecha...
... ale moja mina wyraża więcej niż 1000 słów, może w końcu zrozumieją co oznacza?
Chociaż kogo będę oszukiwał? Na pewno nie zrozumieją, dwadzieścia zdjęć temu miało być już koniec... A one jeszcze nade mną skaczą, uśmiechają się i dziwne miny robią...
Comments