Ktoś mnie kiedyś zapytał czy podczas sesji fotograficznych jestem zestresowana. Tak! Za każdym razem kiedy jadę na nasze spotkanie, zawsze, ale to zawsze czuję lekki ścisk w żołądku! Stres i ekscytacja oraz pytanie, które zawsze kieruję sama do siebie - czy moi Klienci będą zadowoleni ze zdjęć? To nie jest tak, że skoro mam "ileś" sesji na swoim koncie doświadczeń, to znaczy, że nie odczuwam przy tym już żadnych emocji. Za każdym razem przygotowuję się bardzo dokładnie, dlatego bardzo lubię wcześniej się spotkać z Wami, poznać Was, chwilę pogadać, dowiedzieć się co lubicie a czego nie. Po takiej dawce informacji, szukam inspiracji, którymi się z Wami dzielę za pośrednictewm (czasami nawet kilkunastu) wiadomości. Bardzo lubię kiedy też bezpośrednio wskazujecie na czym Wam najbardziej zależy. W końcu to ja jestem dla Was, a nie Wy dla mnie 😉 i to ja mam spełnić Wasze fotograficzne marzenia.
Karolinę i jej rodzinkę poznałam w sumie przez przypadek, za pośrednictwem grupy na Facebooku. Po wymianie kilku zdań, umówiłyśmy się na spotkanie, żeby w szczegółach ustalić naszą współpracę i przebieg sesji (jednej z kilku 🤩). Jakie moje było zdziwienie, że jesteśmy praktycznie sąsiadkami i mieszkamy dosłownie kilkaset metrów od siebie! Termin naszego pierwszego fotospotkania musiał zostać przeniesiony ze względu na paskudną pogodę! Kolejna sesja też była pod znakiem zapytania, ze względu... Tak! Też na złą aurę na zewnątrz. Jednak doszłyśmy do wniosku, że będziemy stale "na łączach" i jak tylko pojawi się okienko pogodowe - ruszamy!
I tak było... Niedziela, siedzę od wczesnego ranka w zdjęciach i przychodzi powiadomienie na mój telefon. Patrzę, a tam zapytanie od Karoliny czy ruszamy w południe. Południe... tu małe wyjaśnienie - jest to dla fotografa najgorsza pora do robienia zdjęć (oczywiście wiem, że są i tacy specjaliści, którzy nawet w ostrym słońcu potrafią tworzyć cuda, ale oni reprezentują zupełni inny styl fotografii, ja lubię miękkie i przyjemne światełko, a nie ostre i kontrastowe kolory), ale... przecież można znaleźć cień. I tym sposobem znaleźliśmy się najpierw na pięknej łące, ale jak słońce było cały czas za chmurami, tak w momencie kiedy się pojawiła Karolina z Artkiem i Weroniką, wyszło zza chmur i zniknęło nam piękne światło... A więc co robimy? Jedziemy w las! Na szczęście Artur znał okolicę i poprowadził nas w ładny zakątek lasu...
A oto i efekty ich zabawy przed aparatem, sesji - ciążowej, rodzinnej, dziecięcej i zakochanej! Zdecydowanie jest to sesja 4w1! I piękna gra słońca, pozwoliła stworzyć nam różny klimat zdjęć podczas jednego spotkania.
Dziecięca energia Weroniki, jej łobuzerki uśmiech, miłość w oczach Karoliny i Artura, bliskość między nimi a dzieckiem, oczekiwanie na drugą córeczkę, wypisane szczęście na ich twarzach... To wszystko znajdziemy i jeszcze więcej zobaczymy na ich fotografiach.
Czy widzicie tę energię? Słowa są tutaj zbyteczne. Za to Pan Tata ma niezłą kondycję dzięki swojej córce!
Oczywiście nie mogło zabraknąć też przytulasków, ale tutaj musiałam działać bardzo szybko, bo dziewczynka bardzo chętnie i jeszcze szybciej niż szybko zmieniała pozy do fotografowania. Na szczęście mamy kilka mniej dynamicznych ujęć z Weroniką...
... ale w przewadze są... takie zdjęcia jak poniżej możecie zobaczyć.
A kiedy opuszczaliśmy las i Weronika znalazła sobie zajęcie z balonami, udało nam się jeszcze zrobić kilka zdjęć Mamie i Tacie i drugiej córeczce, która jeszcze bezpiecznie siedzi schowana w brzuchu Karoliny. Piękna para, prawda? Oj prawda.
Moi drodzy... a to nie ostatnie spotkanie z tą rodzinką! Niebawem... a sami zobaczycie! Zapraszam do śledzenia strony i mojego Facebooka (https://www.facebook.com/ostrowskafotograf/)
Comments