top of page
Zdjęcie autoraAgnieszka Ostrowska

Wojciech... dla przyjaciół Wojtuś | Sesja dziecięca... | Poznajcie 50 min małego chłopca

Zaktualizowano: 25 mar 2023

Pamiętacie Wojtusia? Nie?! To nic straconego. Kilka postów wcześniej znajdziecie wpis z tym małym przystojniaczkiem razem z rodzicami i ich ukochanym kotem Cezarem. Tam sobie odświeżycie pamięć i przy okazji zobaczycie jak w ciągu kilku miesięcy z małego brzdąca, chłopiec stał się już kawalerem, który pięknymi oczyskami rozkochuje w sobie starsze panie (tak, ja też się do nich zaliczam - nie to, że do starszych, ale tych rozkochanych).

Za to dzisiaj wyruszamy z maluchem w plener! Co prawda tata nie mógł nam towarzyszyć, bo był w pracy i zarabiał pieniążki na zabawki dla małego, ale za to z mamą wybrałyśmy się nad jezioro kilkanaście kilometrów od ich domu (chociaż jeziora nie ujrzycie jako tako, bo sesja była hm... podyktowana warunkami jakie stawiał nam Wojtuś).

Można się zakochać prawda? Kiedy szłyśmy z jego mamą do miejsca, w którym miały się odbyć zdjęcia - Wojtuś posyłał mi najpiękniejsze uśmiechy świata! Zalotnie mnie zaczepiał ze swojego wózka... Byłam wniebowzięta, bo cieszyłam się, że na sesji też z tak dobrym humorem będzie się zachowywał przed aparatem. Nic bardziej mylnego! Mama Magda się śmiała, że jak tak dalej będzie się zachowywał, to na miejscu czeka nas koncert min! I wiecie co? Jak zawsze matka ma rację! Ale zanim przejdziemy do repertuaru mimiki malucha, nacieszmy oczy pięknym uśmieszkiem brzdąca.

Słodziak, prawda? I uświadomiłam sobie, że od długiego czasu mam samych mniejszych i większych chłopców na sesjach. A gdzie się podziały dziewczynki? Jedna się znalazła! Najulubieńsza dziewczyna (dopóki na horyzoncie nie pojawi się mała blondynka z kręconymi włoskami) każdego małego chłopca - mama.


Mały odpoczynek i kilka mrugnięć oczkiem, żeby jeszcze rozkochać w sobie aparatkę i jedziemy dalej z sesją...

... ale najpierw trzeba jeszcze podjeść swoją zabawkę, bo przecież zębole nieśmiało już przebijają się przez dziąsła i strasznie to swędzi...

... ale spokojnie "kjólik" przeżył, bo dziecko dostało ulubione przekąski, które są tak smaczne, że każdy paluszek został dokładnie wycmokany i sprawdzony ze wszystkich stron, żeby okruszki nigdzie się nie zapodziały!

... i wiecie co? Wracając do auta, Wojtuś znowu zaczął się zalotnie uśmiechać...


 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentarios


bottom of page